Curvy to luksusowy wibrator szwedzkiej firmy Tickler. Znana jest ona z kolorowych, silikonowych zabawek o fantazyjnych kształtach. Żółciutki Curvy przeznaczony jest zarówno do stymulacji zewnętrznej jak i penetracji.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, kiedy rozpakowałam Curvy’ego była jakość i faktura materiału, którym został pokryty. Jest to niezwykle śliski, aksamitny silikon o radosnej, żółtej barwie. Ani trochę nie „zacina się” na skórze, sunie po niej gładko, ale jednocześnie dobrze trzyma nawilżacz. Poza tym, w odróżnieniu od większości silikonowych zabawek, z jakimi miałam styczność, ta nie przyciąga paprochów. Kolejnym plusem tego wibratora jest to, że jest pokryty silikonem w całości, a nie tylko w głównej części. Ta warstewka na pokrywce ochroni zakrętkę przed stłuczeniem się, gdyby Curvy nam upadł (stłuczona pokrętka to u mnie najczęstsza przyczyna przymusowego pożegnania się z zabawką).
Silikon wibratora jest bardzo twardy – nie ugina się pod naciskiem. Sprawia to, że kontrast pomiędzy kolejnymi bąbelkami jest bardziej wyczuwalny. Łatwiej też naciskać nim na konkretne obszary, jak na przykład punkt G.
Dla upewnienia się, że wibrator został pokryty czystym silikonem, zrobiłam Curvy’emu test ogniowy. Zdał bez problemu, a więc na pewno nie ma żadnych domieszek jak TPR (guma termoplastycza). Taki materiał nie posiada porów, w których mogłyby się ukrywać i rozmnażać bakterie, jest higieniczny i bezpieczny.
Curvy ma dość nietypowy kształt jak na wibrator – co prawda silikonowe gąsieniczki nie są nowością, ale ta jest wyjątkowa. Każdy bąbelek ma inną średnicę – od 2,5 do 4,5 cm. Ułatwia to wprowadzenie, a jednocześnie pozwala cieszyć się uczuciem wypełnienia. W dodatku bąbelki nie leżą na sobie centralnie, tylko układają się w delikatną krzywą. Ta krzywizna świetnie wpasowuje się w kontury ciała, czy to gdy chcemy przycisnąć Curvy’ego do wzgórka łonowego i łechtaczki, czy na przykład znaleźć punkt G.
Z boku Curvy’ego wytłoczono napis Tickler – jest on na tyle płytki, że raczej go widać niż czuć (nie zauważyłam go podczas używania). Na zakrętce wibratora umieszczono natomiast wymagane prawnie symbole CE i przekreślony kosz na śmieci. Jeszcze dyskretniej wykończono „szew” silikonowego rękawa. Jeśli nie będziemy go szukać opuszkami palców, to go nie znajdziemy. Wielki plus, gdyż nawet bardzo ceniącym się producentom zdarza się zostawić drapiący „szew”. Natomiast przycisk służący do kontrolowania zabawki oznaczono bardzo wyraźnymi żłobieniami – trafienie na niego „po omacku” nie stanowi najmniejszego problemu.
Część Curvy’ego przeznaczona do zabawy ma 11,5 cm – jak widać nie jest to wielka zabawka. Do tego dochodzi trzycentymetrowa zakrętka, która służy też za uchwyt. Dzięki swojej niewielkiej długości wibrator jest bardzo poręczny, gdy używamy go do stymulacji wewnętrznej, ale też trudniej go utrzymać w dłoni, gdy mamy ochotę na głęboką i intensywną penetrację.
Co mnie zaskoczyło w tym wibratorze to jego waga – prawie 200 gram to dla takiego malucha niemało, nawet jeśli wziąć pod uwagę fakt, że to z bateriami. Ciężko mi przetłumaczyć to na słowa, ale waga zawsze dodaje zabawkom pewnego rodzaju dynamizmu, nawet jeśli osłabia wibracje. Przekornie, łatwiej jest manewrować, łatwiej wykonywać precyzyjne ruchy cięższą zabawką niż lżejszą.
Wibracje Curvy’ego są stabilne i głębokie. Po prostu czuć, że ma solidny, równo pracujący silnik. Najsilniej odczuwa się je na czubku, gdzie się koncentrują, ale część rozchodzi się po zabawce, tak, że żaden jej fragment nie jest ich pozbawiony. Jest pięć ustawień, które uruchamiamy kolejno wciskając ukryty pod silikonem na spodzie zakrętki przycisk. Są to:
Nawet na pierwszym, najbardziej intensywnym poziomie, wibracje nie są oszołamiające w złym znaczeniu tego słowa. Curvy jest idealny dla wrażliwych łechtaczek, które łatwiej rozdrażnić i znieczulić niż pobudzić. Wibracje Curvy’ego nie powodują tego drętwiejąco-swędzącego uczucia kojarzonego z wieloma innymi wibratorami. Jeśli wcześniej wibratory cię tym do siebie zraziły, radzę dać im drugą szansę – jak pokazuje Curvy, nie wszystkie są takie same.
Niestety, sprawia to, że ci co wolą siłę młota pneumatycznego nie znajdą w Curvy’m tego, czego szukają. Osobiście, jestem w środku tej skali i o ile muszę się uzbroić w cierpliwość, jeśli chcę dojść z Curvy’m na mojej łechtaczce, to wewnętrznie wibracje Curvy’ego w zupełności mi wystarczają.
Wibrator wyłącza się przytrzymując wyżej wspomniany przycisk przez dwie sekundy. Taki system ma swoje zalety: jest tylko jeden guziczek, więc nie ma możliwości, że się pomylimy a jednocześnie nie musimy przechodzić przez wszystkie tryby, by wyłączyć Curvy’ego (jak to zwykle bywa w zabawkach z jednym przyciskiem). Zarówno zmiana trybu jak i wyłączenie wymagają dość mocnego wciśnięcia przycisku – dzięki temu nic nie „przeskoczy” przez przypadek.
Dodatkowym plusem Curvy’ego jest jego wodoodporność. Wibrator możemy zabrać pod prysznic lub nawet do wanny. Dzięki dobrej izolacji woda nie dostanie się do części elektronicznych i nie zniszczy ich. Z wodoodporności skorzystamy nawet, gdy wolimy bawić się na suchym lądzie – niezmiernie ułatwia to czyszczenie zabawki.
Wadą Curvy’ego jest to, że jego silnik niestety do najcichszych nie należy. Nie jest co prawda tak głośny by zabić nastrój, jak wiele produktów z niższych półek, ale nie jest też dyskretny.
Do pracy Curvy potrzebuje dwóch małych paluszków (AAA) – pierwszy zestaw już jest w zabawce. Jednakże, by wibrator zadziałał, musimy najpierw odkręcić podstawę i usunąć oddzielającą styki okrągłą naklejkę z napisem „I’m a tickler”. Wymiana baterii jest ułatwiona dzięki wytłoczonym symbolom, które informują nas, w którą stroną należy je wsuwać. Jak już nakarmimy Curvy’ego, to zakręcamy zakrętkę do oporu.
Jak każda silikonowa zabawka, wibrator Curvy najbardziej lubi nawilżacze na bazie wody. Silikonowe mogą wiązać się z powierzchnią zabawki i tworzyć kleistą warstwę. Nie każda para nawilżacz-zabawka tak reaguje, ale lepiej nie ryzykować, lub przeprowadzić test na mało widocznej części.
Czyszczenie Curvy’ego to łatwizna – jak już wspomniałam, silikon nie ułatwia życia bakteriom. Na co dzień wystarczy woda z mydłem lub płyn do czyszczenia zabawek. Jeśli natomiast chcemy go zdezynfekować, to mamy do wyboru roztwór wybielacza (1 łyżka wybielacza, 9 wody) lub stężony alkohol etylowy lub izopropylowy. Pamiętajmy tylko, by dokładnie spłukać środki czyszczące.
Producent nie podaje żadnych informacji co do przechowywania, ale zwykle radzi się, żeby nie pozostawiać zabawek na silnym słońcu, wyjąć baterie i unikać stykania się z zabawkami z gorszych materiałów (Curvy nie rozpuści nam się w szufladzie – na to jest za dobry. Natomiast żelkowa zabawka może to zrobić i przy okazji pobrudzić naszą gąsieniczkę powstałą mazią).
Opakowanie Ticklera kojarzy się raczej z pudełkiem na zabawkę dla dzieci niż dla dorosłych. Jest kolorowe i nie zawiera „nieprzyzwoitych treści”. Składa się z kartonu i plastikowej wkładki – wszystko nadaje się do recyklingu.
Dodatkowo do Curvy’ego dołączono instrukcję obsługi w sześciu europejskich językach, ulotkę reklamową linii Rockettickler i podstawkę, dzięki której można ustawić wibrator w pozycji pionowej.
Ogólnie rzecz biorąc wibrator Curvy Rockettickler to bardzo fajna zabawka. Ma w sobie humor, elegancję i użyteczność. Polecam ją wszystkim, którzy lubią średnio-intensywne wibracje, zdecydowane kolory i ciekawe kształty.
WILD ORCHID
P.S.
Wibrator Curvy oczywiście do nabycia w sex shopie Kinky Winky :) O...tutaj.