Nie ma najmniejszego powodu, dla którego farmakologiczna terminacja ciąży, czyli proces ronienia który odbywa się w domu, miał być nadmiernie bolesny lub nieprzyjemny.
Wszystko, co przeczytasz poniżej, będzie się również tyczyło samoistnego poronienia, bo w zasadzie te dwa procesy (ronienie samoistne i ronienie po zażyciu leków) nie różnią się od siebie od strony fizjologicznej.
Po pierwsze ustalmy, czym jest domowa aborcja farmakologiczna (możesz stosować te terminy – domowa i farmakologiczna – wymiennie i ja też będę tak robiła w tym tekście). Jest to bezpieczna, łatwa i względnie tania metoda przerywania ciąży. Zgodnie z wytycznymi WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), w bezpieczny sposób aborcję za pomocą leków, możesz wykonać samodzielnie w domu do 12. tygodnia ciąży. Słowo „bezpiecznie” będzie się tu pojawiało wielokrotnie w różnych kontekstach i bardzo mi zależy, żeby te informacje zostały zapamiętane:
Do bezpiecznej aborcji domowej osoba z macicą potrzebuje zestawu poronnego, który może zamówić np. przez stronę Women Help Women. W nieoznakowanej paczce przychodzącej pocztą znajdzie się Mifepriston (czyli środek, który blokuje działanie progesteronu, hormonu odpowiedzialnego za utrzymanie ciąży) oraz Misoprostol (czyli środek wywołujące skurcze macicy i powodujący poronienie zarodka).
Całą procedurę rozpisaną krok po kroku znajdziesz na stronie Aborcyjnego Dream Teamu (tu: http://aborcyjnydreamteam.pl) i zapewniam cię, że nie ma takiego pytania, na które aktywistki z tej grupy nie odpowiedzą. Jeśli będziesz potrzebować upewnić się, że to, co opuściło Twoje ciało jest na sto procent zarodkiem lub czy ilość krwi na podpasce jest normalna, możesz wysłać im zdjęcia, bez poczucia wstydu.
Nie ma głupich pytań ani tematów tabu, gdy kontaktujesz się z osobami z ADT. To dzięki nim dowiedziałam się, czym jest radykalna empatia i chciałabym, żeby każda osoba z macicą, decydująca się na domową aborcję, mogła liczyć na wsparcie osoby wyznającej filozofię radykalnej empatii oraz nieoceniającej obecności. Taka osoba wspierająca nie będzie pytała o powód decyzji, nie będzie moralizowała, dramatyzowała, wywoływała wrażenia, że robi coś wbrew sobie i trzeba okazać jej wdzięczność. Nie oceni też żadnej reakcji emocjonalnej na aborcję (ani braku reakcji emocjonalnej) u osoby roniącej.
Jeśli osoba roniąca ma taką możliwość, niech umówi się z kimś, komu ufa, kto będzie mógł jej towarzyszyć podczas procesu w takim wymiarze, jakiego życzy sobie roniąca. Jeśli nie ma takiej osoby wokół siebie, może liczyć na wsparcie online aktywistek z ADT lub Women Help Women. Może też szukać wsparcia w grupie Kobiety w Sieci (i na pewno je tam znajdzie).
Natomiast jeśli to Ty przygotowujesz się do aborcji farmakologicznej, to chcę ci napisać, że:
Do aborcji domowej warto, żeby przygotować sobie:
Powyższe punkty pochodzą z artkułu zamieszczonego na stronie ADT tu: http://aborcyjnydreamteam.pl/aborcja-musisz-wiedziec/aborcja-domowa/)
Nie musi boleć bardzo, ale jednak nie jest to proces bezbolesny. To, jak dana osoba będzie odczuwała proces ronienia, zależy od wielu czynników. Znaczenie będzie miał oczywiście tydzień ciąży i tym samym wielkość zarodka, ale też poziom stresu i napięcia w ciele oraz subiektywny próg bólu, który każdy ma inny. Niektóre osoby po aborcji porównywały poziom bólu do miesiączkowego, inne do skurczy porodowych, dlatego warto brać leki przeciwbólowe, żeby niepotrzebnie nie cierpieć. Ulgę przyniesie też termofor oraz delikatny ruch.
W bólu i podczas skurczu będą się napinały mięśnie dna miednicy, w których znajduje się macica, pęcherz oraz odbytnica. Jeśli osoba zażyła Misoprostol doustnie, to odczuje reakcję również ze strony układu pokarmowego, czyli dostanie biegunkę i może mieć mdłości oraz wymioty. To wszystko prawdopodobnie sprawi, że napną się mięśnie brzucha, ale też najprawdopodobniej pośladków oraz mięsnie żwacze (mięśnie przyczepiające się do szczęk). Dlatego mówi się o tym, że delikatny ruch będzie wpływał korzystnie na samopoczucie osoby roniącej, ponieważ będzie działał rozluźniająco na spięte mięśnie.
Bezpiecznie jest spacerować, tańczyć (bez podskoków), bujać miednicą w staniu, leżeniu na plecach lub w siedzeniu na dużej piłce. Dobrymi pozycjami zmniejszającymi ból są też wszystkie wariacje pozycji kolankowo-łokciowej, nawet gdy miednica jest wyżej niż głowa i zdaje się to stać w sprzeczności z prawem przyciągania ziemskiego. Pomogą też pozycje wertykalne, gdy ujście pochwy skierowane jest do podłogi, biodra szeroko ustawione, a brzuch ma szansę się rozluźnić. Wiem, że ciężko myśleć o rozluźnieniu brzucha, gdy czuje się skurcze, ale warto pomóc sobie oddechem. Można położyć się na plecach, ułożyć nogi „w żabkę”, czyli tak, żeby podeszwy stóp stykały się ze sobą, a kolana opadały swobodnie do podłogi (choć najlepiej jest podeprzeć sobie biodra/uda poduszkami, żeby nie czuć ciągnięcia w pachwinach i żeby nie pogłębiała się lordoza). W tej pozycji łatwiej jest oddychać torem brzusznym, czyli tak, żeby miękki brzuch unosił się na wdechu, a opadał na wydechu, jednocześnie starając się rozluźnić mięśnie krocza i pośladków.
Jeśli osoba roniąca ma i lubi korzystać z rolera lub piłek do masażu, warto rolować spięte pośladki, bo takie niepotrzebne napięcie może wzmagać bóle krzyżowe, które i tak są nieprzyjemne i mogą się pojawić podczas skurczu. Natomiast jeśli w aborcji towarzyszy osoba wspierająca osobiście, może masować kciukami okolice stawów biodorowo-krzyżowych (czyli te dwa dołki po lewej i prawej stronie kości krzyżowej) osoby roniącej.
Warto też zwrócić uwagę na napięcie mięśni żwaczy, ponieważ zaciśnięte szczęki będą wpływały na napięcie mięśni dna miednicy, wzmagając je. Podobnie jest z bezdechem, dlatego rozdziawianie ust i wydawanie dźwięków przez zrelaksowane gardło będzie przynosiło ulgę podczas skurczu.
Podczas ronienia normą jest zużywanie do dwóch podpasek w ciągu 2-3h, ale gdy zarodek zostanie wyroniony zarówno ból, jak i krwawienie będzie stopniowo malało, aż zniknie. Choć plamienie o różnej intensywności może czasem trwać do kilku tygodni i mieści się to w normie. Natomiast na pewno trzeba wiedzieć, że krwawienie, szczególnie to obfite, zwiększa ryzyko infekcji intymnych. Trzeba więc pamiętać o pewnych zasadach higieny, które powinny zapobiec zakażeniom.
Przede wszystkim należy:
O tym, jak poznać, że po aborcji dzieje się coś złego z ciałem przeczytasz na stronie ADT (tu: http://aborcyjnydreamteam.pl/aborcja-musisz-wiedziec/aborcja-domowa/). Jeśli dzieje się cokolwiek niepokojącego, można też poprosić o poradę Kobiety w Sieci lub pojechać do szpitala. O ile osoba roniąca połknęła tabletki, a nie umieściła je w pochwie (taka jest procedura podawania leków poronnych przez lekarza i można znaleźć takie porady w Internecie), to nikt nie będzie w stanie rozpoznać czy poronienie jest samoistne, czy wywołane lekami. Jeśli lekarz znajdzie resztki nierozpuszczonych tabletek w waginie, tak naprawdę nie może nic zrobić, ponieważ – przypominam – robienie sobie aborcji nie jest przestępstwem (ale zdarza się, że robi się nieprzyjemna atmosfera, więc warto sobie tego oszczędzić).
Normalna miesiączka powinna powrócić po około 4-5 tygodniach od aborcji (zdarza się jednak, że krwawienie powraca dopiero nawet 8 tygodni po poronieniu) i może być obfitsza niż zwykle. Wiele kobiet uskarża się na obolałe piersi, na co mogą pomóc zimne okłady lub okłady z liści kapusty i na pewno dobrze dobrany, podtrzymujący biustonosz. Dyskomfort w piersiach powinien przejść po około tygodniu do dwóch od aborcji.
Jeśli osoba po aborcji ma taką możliwość, warto żeby się udała do fizjoterapeuty uroginekologicznego, gdy ustanie plamienie, w celu sprawdzenia, czy mięśnie dna miednicy nie napięły się nadmiernie (to mogłoby powodować niepotrzebny ból podczas współżycia i bolesne miesiączki). W Warszawie gabinetem otwarcie pro-choice jest Renort
Pamiętaj, nigdy nie będziesz szła sama.
KAMILA RACZYŃSKA-CHOMYN
ZDJĘCIA:
Marta Frej
Unsplash
Partyzantka Aborcyjna
Shutterstock