Ten krótki cykl ma za zadanie przybliżyć trochę, czym jest poliamoria. Mam ogromną nadzieję, że to będzie pierwsze solidne źródło informacji dla Was, głównie dlatego, że publikacje w polskiej sieci koncentrują się na sensacji i wypaczają sens tego, o co w poliamorii chodzi.
A chodzi o bardzo piękne sprawy: zrozumienie – siebie i innych ludzi, umiejętność stawiania granic, umiejętność komunikowania oraz najzwyczajniej w świecie: o miłość.
Nawet jeśli wiesz o sobie, że jesteś monogamistką_stą, mam nadzieję, że w tym cyklu też znajdziesz coś dla siebie: może ktoś znajomy jest poli? Może sam_a wyciągniesz dla siebie coś cennego. Przyznaję uczciwie, że jestem osobą, która ma więcej złych doświadczeń z poliamorią niż tych dobrych i chociaż sama znacznie częściej wybieram seryjną monogamię, uważam pomysł wielomiłości za szalenie romantyczny.
Zainteresowani? Zaczynajmy?
Na początek definicja, bo to dość istotne.
Poliamoria ma piękny polski odpowiednik „wielomiłość”. Jest o tyle trafny, że dzięki niemu wiadomo, o co chodzi – nie o seks, jak wydaje się wielu osobom, a w każdym razie nie tylko o niego. Poliamoria mniej ma wspólnego z niekończącymi się orgiami, a więcej z długimi rozmowami i próbami dopasowania spuchniętych od wydarzeń kalendarzy. A najwięcej wspólnego ma chyba z poznawaniem siebie i umiejętnością jasnego wyrażania tego, czego chcemy, potrzebujemy i wypracowywania dobrego rozwiązania z kolejnymi bliskimi. Bardzo często pojawia się określenie wymienne dla poliamorii, mianowicie „związek otwarty”. To dość mylące, bo te terminy znaczą jednak coś innego. „Otwarty związek” to termin-parasol, pod którym zmieści się poliamoria, ale też swingowanie czy relacje z rodzaju Don’t Ask, Don’t Tell (Nie pytaj, nie mów). O ile swinging i DADT najczęściej opierają się na aspekcie seksualnym, o tyle poliamoria niekoniecznie. Zresztą jej odcieni i rodzajów potrafi być ogromnie dużo. Tym jednak, co sprawia, że jest tak wyjątkowa jest pewna przepiękna cecha: konsensualność. Słownik Języka Polskiego zna przymiotnik konsensualny wyłącznie w starszym, prawniczym znaczeniu: „będący wynikiem zgodnych oświadczeń woli obu stron”, ale dokładnie tak jest z poliamorią. Nie da się być poliamorycznym bez wiedzy drugiej strony – no chyba, że mamy rażące braki w etyce i nie rozumiemy, że tym samym dopuszczamy się zdrady.
No właśnie: często pada stwierdzenie, że to musi być fajne – tak sobie za pozwoleniem drugiej strony móc skoczyć w bok. Rzecz jednak w tym, że o ile chcemy tworzyć etyczny, pełen miłości związek poliamoryczny, nie tylko trzeba ustalić, co można – zanim oczywiście zdecydujemy się otworzyć związek, a nie po fakcie – ale także ustalić, co znaczy w ogóle dla nas zdrada. W związku poliamorycznym, jak w każdym, można zdradzić, zwłaszcza wtedy, kiedy poprzez brak rozmowy, nie wiemy, gdzie leży czyja granica – także własna. Zdrada to przecież naruszenie konkretnych ustaleń: dla jednej osoby będzie to pocałunek, dla innej stosunek seksualny, a dla jeszcze innej przekroczeniem tej granicy będzie fantazjowanie o kimś w określony sposób.
Poliamoria skłania do myślenia i sprawdzania: co wiem o sobie, czego potrzebuję i pragnę, czego nie toleruję i co odrzucam. Gdzie leżą moje granice. Po co robię daną rzecz. Czego szukam. Kim jestem w danej relacji.
Powiecie, że to dużo zachodu i kłopot, strasznie dużo pracy, a przecież można prościej: wszystko jest jasne, dopóki jest „normalne”. Norm jest wiele, a jasności w związkach bywa jak na lekarstwo. I oczywiście, można i tak, to często działa. Z poliamorią bywa sporo kłopotów i to nie jest sposób projektowania związku odpowiedni dla wszystkich. Ale jeśli myślicie o tym, by świadomie i etycznie być w relacji z więcej niż jedną partnerką_em, lepiej przygotujcie się na ogrom pracy i dużo rozmów. To relacja, w której trzeba być gotowym na radykalną szczerość i szacunek wobec siebie oraz wobec innych. Jeśli czujecie, że nie jesteście w stanie zrobić tego ani dla siebie, ani dla drugiej osoby – nie róbcie tego. Poliamoria to nie jest łatwy skok w bok. To związek.
Poliamoria 101 – spis treści serii edukacyjnej:
KAMA BUCHALSKA