Na początek mały disclaimer: Ten tekst powinien był powstać dużo wcześniej. Został zaplanowany na inny czas, inne emocje. Okazał się szczególnie trudny do napisania. Kiedy miał powstawać, na skutek różnych zdarzeń, poczułam się ostatnią osobą, która powinna wypowiadać się na temat szczęśliwego życia w polizwiązku. Głównie dlatego, że go zakończyłam. Ale to też jest ważny aspekt budowania relacji i dlatego wracam: po czasie i wielu przemyśleniach. Gdzieś po drodze zdarzył się koronawirus.
Chciałabym napisać parę słów o tym, jak zacząć dobry, etyczny związek z kolejną osobą, ale muszę Was rozczarować – nie znajdziecie tu żadnej odkrywczej porady. Najlepszym sposobem jest zacząć... od siebie. Tak jak w samolocie – najpierw zakładacie maskę sobie, a potem dopiero dziecku albo osobie obok Was, która potrzebuje pomocy. Wiemy to w teorii i w samolocie, bo kiedy chodzi o związki, emocje i pragnienia, bywa znacznie trudniej. Tymczasem bez dobrej relacji z sobą lepiej nie zaczynać jakiejkolwiek relacji. Jak zatem dobrze zacząć wielomiłosną przygodę?
Od relacji z samą sobą, od tego jak traktujesz samą siebie. Czego pragniesz, a czego absolutnie potrzebujesz? Co cię złości , co sprawia przykrość? Jak się komunikujesz? Jak się kłócisz? To nie mniej ważne niż to, w jaki sposób lubisz uprawiać seks – a z doświadczenia pewnie wiesz, że uprawianie seksu bywa łatwiejsze niż etyczne, bezprzemocowe i satysfakcjonujące rozwiązywanie konfliktów.
Jak dobrze znasz samą/samego siebie – i nie chodzi tu o zamykanie sobie samej/samemu buzi bon motami w rodzaju „tyle o nas wiemy, ile nas sprawdzono”. Zdanie na własny temat warto co jakiś czas rewidować i sprawdzać, na ile siebie znam, a na ile żyję przeszłością albo marzeniami. Chodzi o potraktowanie samych siebie jak partnerki/partnera – o czym marzę, co mnie złości, co mnie cieszy, co lubię w łóżku, co mnie przeraża. Czy umiem o tym opowiedzieć? Jakimi słowami? Im więcej o sobie wiemy, tym lepiej umiemy być w relacjach z innymi - i wcale nie chodzi o bycie idealną_ym, tylko o radzenie sobie w trudnych sytuacjach. Tych nie zabraknie.
Nie da się przecenić jednego z lepszych sposobów, jakie wymyśliliśmy jako ludzie, w kwestii radzenia sobie z własnymi problemami, czyli terapii. Masz problem, którego nie ogarniasz? Nikt tego za Ciebie nie zrobi (na szczęście), nikt też nie powinien ponosić odpowiedzialności za Twoje życie. Chcesz tworzyć dobre związki? Zadbaj o dobry związek ze sobą, a potem kolejno dodawaj partnerki_ów. W gruncie rzeczy to najlepsza, choć najrzadziej spotykana kolejność.
Prawdopodobnie ten problem, który pojawił się „nagle”, jest z Wami od dawna. W 9 przypadkach na 10 nawet macie świadomość jego istnienia, tylko postanawiacie pomyśleć o nim jutro, zamiast zacząć się z nim rozprawiać. Rozprawianie się z problemami w związku potrafi się niemiłosiernie długo wlec i bardzo często staje się papierkiem lakmusowym relacji: prowadzi do stawiania sobie pytań o sens i istotę związku, o nasze granice, skalę przywiązania, o nas samych... No właśnie. Zanim cokolwiek poprawisz w związku nr 1, prawdopodobnie wrócisz chociaż na chwilę do punktu pierwszego, czyli do siebie. Może się też zdarzyć, że dobrym rozwiązaniem będzie wspólna terapia – być może podczas sesji padną pytania, które dotąd się w związku nr 1 nie pojawiły, a które nasunęły się Wam przy okazji pojawienia się Tej Nowej Specjalnej Osoby.
Masz za sobą kłamstwa i zdrady? (Ach, więc nie masz definicji zdrady? Wróć do punktu pierwszego, koniecznie!). Jeśli masz, daj sobie chwilę na przemyślenie własnych decyzji z przeszłości. Jakie emocje i potrzeby nie były zaspokojone? Jak wyglądał wzorzec komunikacji z ówczesną osobą partnerską? Dlaczego zdecydowałaś_eś się na zdradę?
Nie trwam w przekonaniu, że jeśli ktoś zdradził raz, to na pewno to zrobi, ale na pewno warto podejść z rozwagą do tego, w jaki sposób traktowaliśmy nasze osoby partnerskie w przeszłości i wyciągnąć z własnych zachowań wnioski.
Najtrudniejsza sprawa, bo wymaga dobrej znajomości siebie i sporej odwagi. No ale kto mówił, że poliamoria jest łatwa? (Tak, wiem – ci, którzy łączą ją tylko z chodzeniem do łóżka. Żarcik!). Nie ma większego znaczenia, czy oszukujesz siebie, osobę partnerską czy partnera_kę swojej nowej miłości – oszukujesz oznacza: wypadasz z gry. Wcześniej czy później ktoś odkryje (może Ty sam_a), że nie każdy jest w tej układance prawdomówny i zrobi się bardzo przykro. Najczęściej zrobi się przykro więcej niż jednej osobie. Wielomiłość oznacza rewizję wszystkich dotychczasowych klisz na temat związku, a to z kolei wymaga dużej odwagi i wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Czujesz że możesz nie podołać? Zacznij, ale od siebie.
Cudowny moment! Wszyscy szczerzy, wszyscy z tym samym poziomem wiedzy? Można budować! Jeśli tu jesteś, to masz za sobą całą trudną naukę tego, kim jesteś i czego w życiu szukasz. Umiesz stawiać granice i potrafisz powiedzieć, czym jest dla Ciebie miłość, relacja, związek. Umiesz komunikować się bez przemocy i rozumiesz, że konflikt może być ciekawy, twórczy i dobry dla relacji? Związek nie jest dla Ciebie powinnością, obowiązkiem, nie wiążesz z innymi ludźmi oczekiwań? Szanujesz prywatność, jesteś szczera_y, a każde spotkanie seksualne słusznie rozumiesz jako pozwolenie na wejście w najintymniejszą sferę, której nie przekraczasz samowolnie? Potrafisz rozmawiać o seksie i o tym, co zrobicie, gdy jego dzieci zachorują, a Ty akurat miałaś_eś w planie romantyczny wyjazd w nieznane?
Nie martw się: myj ręce, dbaj o siebie i bliskich – to może być całkiem dobry moment, żeby zacząć być ze sobą naprawdę. Jak w prawdziwym związku.
ZDJĘCIA:
Unsplash
Poliamoria 101 – spis treści serii edukacyjnej:
KAMA BUCHALSKA